niedziela, 15 czerwca 2014

7. Niespodziewana wizyta

Dumbledore siedział w swoim ulubionym fotelu, spoglądając w okno. Od spotkania z Severusem jego myśli zaprzątały słowa Mistrza Eliksirów: „Kogo teraz zamierzasz poświecić?”. Okrutne, ale prawdziwe. 
Będąc głową Zakonu Feniksa, Albus często musiał podejmować trudne decyzje. Wiele razy był zmuszony wybierać mniejsze zło. Każdy wybór niósł za sobą liczne konsekwencje. Chcąc uratować jakąś osobę, często skazywał na śmierć inną. Później zagłuszał wyrzuty sumienia, tłumacząc swoje postępowanie dążeniem do większego dobra. Nawet w jego myślach brzmiało to idiotycznie, ale pozwalało na pewien czas, stłumić poczucie winy. 
Posyłał Snape’a na zebrania Śmierciożerców, chociaż wiedział, że mężczyzna jest tam nierzadko torturowany oraz zmuszany do zabijania niewinnych osób. Wysłał Rona, żeby znalazł księgę, mimo iż miał świadomość, że chłopak może zostać schwytany. Większe dobro. A może to zwyczajne błędy? Coraz więcej błędów. A może zbyt dużo poświęca, aby osiągnąć cel? Ale czy cel jest wart takiego poświecenia? 
Dyrektor z zadumą spojrzał na Feweksa, siedzącego na jego ramieniu. Feniks zawsze wiedział, kiedy Dumbledore jest przygnębiony. Tak było i tym razem. Ptak jakby wyczuwając niepokój Albusa, rozpoczął swoją pieśń. Piękną i krzepiącą. Mężczyzna wsłuchał się w nią, szukając ukojenia. W pewnym momencie Feweks ucichł, a na schodach rozległy się szybkie kroki. 
Po chwili do pomieszczenia weszła Narcyza Malfoy. Kobieta wyglądała okropnie — zwykle ciasno spięte włosy, teraz sterczały we wszystkie strony. Jej piękna twarz o arystokratycznych rysach upstrzona była czerwonymi plamami, rozmazany tusz spływał jej po policzkach, a w jej oczach czaiło się szaleństwo. Bez słowa wstępu usiadła naprzeciw staruszka i wyszeptała łamiącym głosem:
 — Pomóż mi, błagam…
 — Pragnę zauważyć, że jest już noc. Pani wizyta tutaj jest nieuzasadniona i wręcz niepożądana — powiedział oschle czarodziej.
 — Wiem, że nie mam prawa przychodzić, ale… — wyszeptała przez łzy, chwytając się za głowę, w geście rozpaczy. Przez chwilę kiwała się w przód i w tył, próbując się uspokoić, a kiedy jej się to nie udało, mówiła dalej, łkając. — Wiesz, jak to jest kogoś kochać nad życie? Kochać kogoś tak bardzo, że jesteś w stanie poświęcić dla niego wszystko? Kochać kogoś tak, że dalsze życie bez niego wydaje się nie mieć sensu?
 — Nie rozumiem, o co pani chodzi — odpowiedział dyrektor, patrząc na kobietę z pogardą. Po raz pierwszy rozmawiał z Panią Malfoy w cztery oczy. Do tej nie czuł takiej potrzeby, z resztą kobieta także nie zaszczycała go swoją uwagą.
 — On się dowiedział… Zrozumiał, że Draco jest szpiegiem…
 — Voldemort? W jaki sposób?
 — Mój syn jest zdolny, potrafi uchronić swój umysł przed penetracją z zewnątrz. Jednak jego przyjaciele nie. Czarny Pan jest silny… Przed nim nic się nie ukryje. Dzisiaj dowiedział się, że Draco szpieguje dla ciebie. Powiedzieli mu... Oni... Ja... Błagam, uratuj go — łkała kobieta. 
Dumbledore przyglądał się jej przez chwilę. Uważał ją za nie warta uwagi marionetkę Voldemorta, to prawda. Jednak tutaj chodziło o młodego Malfoy’a. Chłopak był mu potrzebny. Dzięki niemu był w stanie dowiedzieć się, z pozoru nieistotnych, informacji o poplecznikach Voldemorta. Bella ufała Draconowi jak mało komu. Nie może stracić takiego sprzymierzeńca.
 — Gdzie on teraz jest?
 — W Norze. Błagam, pomóż mi… On... On jeszcze o niczym nie wie. Nie ma pojęcia, że musi się ukrywać.
 — Co zrobisz w zamian?
 — Wszystko, zrobię wszystko.
 — Dobrze. W takim razie złóż Wieczysta Przysięgę, że zastąpisz Draco w roli szpiega. Dasz radę?
 — Ja… — zawahała się czarownica, jednak widząc badawcze spojrzenie staruszka, przytaknęła i wyciągnęła prawą rękę. 
Dyrektor ujął jej dłoń, uniósł różdżkę i zaczął mówić:
 — Czy przysięgasz stać od tej pory po stronie Zakonu Feniksa i za wszelką cenę, nawet życia, próbować zwalczyć Lorda Voldemorta?
 — Przysięgam — powiedziała twardo Narcyza, a czerwony promień oplótł ich dłonie.
 — Czy przysięgasz dostarczać Zakonowi Feniksa cennych informacji dotyczących planów Czarnego Pana?
 — Przysięgam.
 — Czy przysięgasz zachować tajemnicę, jaką jest nasza umowa?
 — Przysięgam.
 — Czy przysięgasz słuchać moich rozkazów i wypełniać je?
Kobieta wahała się przez chwilę, jednak w końcu szepnęła:
 — Przysięgam.
***
Hermiona siedziała na parapecie w swoim pokoju, czytając wielką księgę zatytułowaną: Czarna Magia i jej mroczne aspekty. Co jakiś czas, z wyraźną niechęcią, podnosiła oczy znad książki, żeby spojrzeć na zegarek. Za każdym razem upewniwszy się, że ma jeszcze sporo czasu, na powrót zagłębiała się w lekturze. 
W pewnym momencie podniosła gwałtownie głowę, wpatrując się niepewnie w drzwi. Po chwili wszedł przez nie przystojny, ciemnowłosy chłopak, uśmiechając się promiennie. Dziewczyna odwzajemniła gest, wskazując mu fotel, naprzeciw niej.
 — Przyszedłem się pożegnać — rzucił chłopak, siadając.
 — Przecież w każdej chwili będziesz mógł przyjść do mnie, do Hogwartu — odpowiedziała czarownica, odkładając książkę.
 — Wiem, ale najprawdopodobniej jutro wracamy z Ronem do Albanii.
 — Szkoda, że nie będzie mnie z wami — powiedziała Granger. Po chwili zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad czymś usilnie. Nie znalazłszy odpowiedzi, spytała:
 — Ron miał wrócić dwie godziny temu. Jeszcze go nie ma?
 — Dumbledore wpadł tutaj niedawno i powiedział, że jego misja się trochę przedłużyła.
 — Trochę?
 — Będzie wieczorem.
 — Powiedz mu, żeby do mnie wpadł — mruknęła Hermiona, wstając.
 — Powiem. Tyle że musisz mi coś obiecać w zamian.
 — Cóż takiego?
 — Odejmij Ślizgonom jak najwięcej punktów.
 — To mogę ci obiecać i to z czystym sumieniem — zaśmiała się dziewczyna, puszczając oko do przyjaciela. 
 — A teraz musiałabym już iść. Przyjdź do mnie, jak wrócicie.
 — Przyjdę. Muszę odwiedzić mojego ukochanego profesora — rzucił Harry, zacierając ręce.
***
Severus powoli przechadzał się po swoim gabinecie, klnąc pod nosem na dyrektora. Tyle razy mówił temu upartemu staruszkowi, że popełnia głupstwo. Na misje powinien wysyłać w pełni wykwalifikowanych, a przede wszystkim doświadczonych Aurorów, a nie dzieci, które dopiero co skończyły Hogwart. Dumbledore nie posłuchał. Jak zwykle. 
Teraz są między młotem a kowadłem. Z jednej strony, na szali leży życie wszystkich Weasleyów, z drugiej Pottera i Granger. Mogą ich ukryć. Wszystkich. Tylko co to da? Na dłuższą metę będzie to mało wygodne i męczące. Poza tym z zaklęciem ciążącym na Ronie nie będzie to takie łatwe. Nawet najwymyślniejsze sposoby ochrony nic tutaj nie pomogą. Można wystawić go na pewną śmierć, jednocześnie ocalając pozostałych. To byłoby najlepsze wyjście. Tylko że dyrektor się nie zgodzi. Nie… Młody Weasley jest zbyt cenny. Zostaje tylko zabicie Belli. Tylko kto się tego podejmie? Kto będzie w stanie ją zabić? Teraz kiedy z rezydencji Malfoyów może wychodzić tylko w towarzystwie Czarnego Pana? Gdyby tak Narcyza… Nie. Ona jest wierna swojemu panu. Nigdy go nie zdradzi, tak samo, jak Lucjusz. Ale czy…?
Snape spojrzał na kominek, w którym pięć minut i czterdzieści dwie sekundy temu miała pojawić się Granger. Początkowo miała ‘wylądować’ u Minerwy, ale McGonagall umyśliła sobie na dzisiaj odwiedziny u kuzynki. Bzdury. Dobrze wiedział, że jej kuzynka się do niej nie odzywa. Zrobiła to na złość. Tego był pewien. Teraz musi siedzieć i czekać na Pannę Wiem — To — Wszystko. Miał nadzieję, że ta, chociaż się nie spóźni. Widać nadzieja matką głupich. Zdecydowanie. Jak ona może uczyć? Na lekcje też będzie się spóźniać? Będzie pewnie miłą dla wszystkich i pozwoli sobie wchodzić na głowę. Głupota — typowo gryfońska. 
Sześć minut, trzynaście sekund.
Pewnie będzie odejmować Ślizgonom punkty za każdą głupotę. Niedoczekanie! Slytherin w tym roku zdobędzie Puchar Domów. Już on się o to postara. Teraz kiedy nie ma już Pottera, który dostaje punkty za samo bycie Potterem, Gryffindor ma nikłe szanse na zwycięstwo.
Siedem minut, dwie sekundy.
A miał iść do Trzech Mioteł. Trudno. Napije się trochę w Gabinecie. Jeśli ta stara jędza nie pochowała wszystkich butelek Ognistej.
Osiem minut, dwadzieścia dwie sekundy.
Wreszcie.
 — Panna Wszystkowiedząca, nie wie co to zegarek? Masz osiem i pół minuty spóźnienia — warknął Severus, patrząc na dziewczynę z politowaniem. Klęczała na jego dywaniku. Nawet na nogach nie potrafi się utrzymać. — Nie musisz od razu klęczeć. Wybaczam.
 — Nie klęczę z tego powodu. To przez bagaże — odpowiedziała, zaciskając zęby. Więc tak. Nie przeprosi za spóźnienie?
 — Nie musisz się wstydzić — rzucił. — Rozumiem, że powalam na kolana.
 — Sprzeczności — parsknęła, uśmiechając się drwiąco. — Najpierw niby przepraszam cię na kolanach, a teraz zachwycam się, tak? Powinieneś się zdecydować.
 — Przede wszystkim — powiedział przez zaciśnięte zęby — masz się do mnie zwracać per pan. Nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci do mnie mówić na ty.
 — Cóż… Severusie — odparła, nie kryjąc nawet złośliwego uśmieszku. Jak ta dziewczyna potrafi działać na nerwy! — Oboje jesteśmy nauczycielami. Dziwnie by było, gdybym mówiła do ciebie profesorze.
 — Co nie znaczy, że możesz mówić do mnie "Severusie"!
 — Wolisz Sev?
 — Wynoś się z moich komnat! — wrzasnął, zdenerwowany. Granger wyraźnie go podpuszczała. Widział to, ale nie potrafił się opanować.
 — Skoro tak… Do zobaczenia w Wielkiej Sali. Zajmę ci miejsce.
Jaka ta dziewczyna jest zarozumiała! I on miał z nią współpracować. Co prawda, nikt nie mówił, że mają razem pracować, ale znał Minerwę. Wiedział, że jeśli tylko jej podpadnie, wredna Gryfonka pobiegnie do Albusa, szepnie mu kilka bzdurnych słówek, a stary szaleniec zrobi wszystko, o co kobieta go poprosi. Jedyne rozwiązanie to bycie miłym dla McGonagall. Tylko jak można być dla niej miłym? Lubił ją, była mu bliska, ale go prowokowała, podobnie jak Hermiona. Może to jakaś cecha Gryfonek? Możliwe.

8 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem pokazania takiej Narcyzy :) Gratuluję pomysłu :) scena Hermiony i Harry'ego mnie nie przekonała, za to Severus wyszedł Ci bardzo naturalny :) Mi się bardzo podoba :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)
    PS Zapraszam do mnie na nową miniaturkę
    nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział Rozdział 002 „twarzą w twarz” na adres http://amara-ultionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedzialam no, ze to chodzi o Rona ^^ Narcyza tez wyszla Ci taka bardzo narcyzowa, bo czasem jak czytam o niej jako o jakiejs slodkiej mamusce, ktora mowi do syna dracus... taka zdeterminowana jest o wiele lepsza ;> a co do betowania, to pewnie :) w razie czgo pisz na mia@mp3.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ta Narcyza. Naprawdę ten rozdział totalnie mnie porwał! Ogólnie super, dużo się dzieje i z każdym rozdziałem jest co raz ciekawiej! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. po pierwsze - dumbledore jest okropny! szkoda mi narcyzy, czy ten starzec nie rozumie co to znaczy kogoś kochać? widocznie nie! zachowanie hermiony w stosunku do severusa - niewiarygodne, zaskakujące i bardzo zabawne; no i pytanie: gdzie ukryje się draco i kto będzie go chronił, bo ktoś musi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział wspaniały...Narcyza cudna, nie wiem co ci napisać po prostu wspaniały.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział
    A tak przy okazji
    Zapraszam na prolog (wiem że jest koszmarny jednak rozdziały chyba będą leprze)
    http://takie-tam-dramione.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    N.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo... No proszę. Narcyza przeszła na stronę Zakonu? To fajnie, zawsze ją lubiłam.
    Hahahahah, o matko xD Sev, Seviś xD Coś czuję, że będzie z nimi ubaw :D

    OdpowiedzUsuń