wtorek, 3 czerwca 2014

5. Nowa Misja

Spojrzał z góry na swoją ofiarę i uśmiechnął się drwiąco. Wyraźnie widział przerażenie w oczach klęczącego przed nim chłopaka. Napawał się nim przez chwilę. Jednak to za mało.
Mruknął Crucio i poczuł wszechogarniającą błogość. Nic nie sprawiało mu takiej przyjemności jak zadawanie bólu. Nawet zabijanie nie mogło się z tym równać. Poczuł moc przepływającą przez jego palce, aż do różdżki. Miał wrażenie, że jest niepokonany, że może wszystko. Czy w tej chwili ktoś odważyłby się stanąć naprzeciw niego?
— Chcesz, żebym przestał chłopcze? — zapytał, widząc pot spływający po czole czarodzieja i zaciśnięte dłonie. Więzień patrzał na Czarnego Pana z pogardą pomieszaną ze strachem i splunął mu pod nogi. — Odważnie sobie poczynasz. Crucio.
Voldemort spojrzał na wijącego się młodzieńca z ciekawością. Wiedział, że ten przejaw odwagi, kosztował młokosa bardzo dużo. Nie bez powodu Czarny Pan cieszył się renomą najstraszniejszego czarnoksiężnika wszech czasów.
— Wzywałeś mnie panie? — usłyszał głos, dochodzący spod drzwi. Cofnął zaklęcie i spojrzał w tamtą stronę. Tak jak się spodziewał ujrzał wysokiego, chudego mężczyznę z czarnymi włosami do ramion. Miał on bladą cerę i nieprzenikniony wyraz twarzy. Dopełnieniem wszystkiego były czarne, długie szaty w wiktoriańskim stylu.
— Wchodź, Snape. I zamknij drzwi. Nie chce, żeby ktoś nam przeszkodził.
— Jak sobie życzysz, Panie — odpowiedział Severus, machając różdżką.
— Mamy dzisiaj zaszczyt gościć pana Weasleya. Długo zapraszałem go w nasze skromne progi, ale dopiero teraz złożył nam wizytę.
— Ty zdrajco! Jak mogłeś? Ufaliśmy ci! — krzyknął więzień w stronę nowo przybyłego czarodzieja.
— Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej — wysyczał Mistrz Eliksirów, patrząc na chłopaka z góry.
— Cisza! Severusie, nie wezwałem cię po to, abyś sprzeczał się z naszym gościem.
— Wybacz Panie… — powiedział Snape, kłaniając się.
— Tak lepiej… Wezwałem cię tutaj, ponieważ chciałbym przedyskutować z tobą pewną sprawę. Jak dobrze wiesz, zależy mi na złapaniu Pottera…
— Nigdy nie uda ci się złapać Harry’ego! — krzyknął czarodziej, leżący na podłodze.
Silencio! — Jak już mówiłem Severusie, zależy mi na schwytaniu Wybrańca. Zastanawiałem się, czy pan Weasley nie mógłby nam w tym pomóc…
***
Nora powoli budziła się do życia. W małej kuchni dało się już słyszeć zwykłe codzienne odgłosy. Na patelni apetycznie skwierczał bekon, obok melodyjnie gwizdał mały czerwony czajniczek, ktory wkrótce ucichł niesiony przez pulchną, rudowłosą kobietę. Ta nalewając, śpiewała cichutko pod nosem „Kociołek pełen miłości”. Jednym słowem spokojny, normalny poranek.
Po schodach schodziła dziewczyna o jasnych długich włosach. Leniwie przecierała oczy, mimowolnie ziewając.
— Lavender, kochana, dzień dobry! Gdzie Hermiona? — spytała pulchna kobieta.
— Dzień dobry, pani Weasley. Jeszcze śpi. Zeszłam wcześniej, ponieważ Dumbledore zaraz tutaj będzie. Chciał się pilnie ze mną spotkać — odpowiedziała Brown.
— Siadaj przy stole. Nałożę Ci jajecznicy. Z bekonem czy bez?
— Może być z bekonem.Przed młodą czarownicą wylądował talerz, a zaraz za nim poszybowała patelnia pełna jajecznicy i bekonu.
Wkrótce na zewnątrz rozległo się ciche pyknięcie, zwiastujące czyjeś przybycie, a zaraz po nim pukanie.
— Jedz, kochana. Pójdę otworzyć — powiedział kobieta, idąc w stronę drzwi. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się do niej miło i kiwnęła głową. Była tak zaspana i zmęczona, że nie miała nawet siły się sprzeczać.
— Witaj Molly. Czyżbym czuł jajecznicę z bekonem? — przywitał się dyrektor, wchodząc do środka.
— Trafiłeś, Albusie. Masz ochotę? — rzuciła pani Weasley, spiesząc w stronę kuchenki, na której właśnie przypalał się bekon.
— Może później. Mogłabyś mnie zostawić na chwilę samego z panną Brown?
— Oczywiście. Pójdę nakarmić kurczaki.
Dumbledore kiwnął głową i odczekał chwilę. Kiedy rudowłosa kobieta już wyszła, zwrócił się w stronę Lavender.
— Lavender dziękuję, że zechciałaś się ze mną spotkać — zaczął, patrząc uważnie na dziewczynę. Nie doczekawszy się odpowiedzi, kontynuował. — Chciałem ci zlecić pewną misję, która niestety do łatwych nie należy. Będzie ona wymagała od ciebie cierpliwości, opanowania i sprytu. Wiem jednak, że dasz sobie radę. Przejdę może jednak do sedna sprawy. Wiesz coś więcej o Harrym, oprócz tego, co oczywiste dla jego znajomych? Chodzi mi o jego rodzinę?
— Harry nigdy mi o nich nie mówił. Nie miałam z nim za dużego kontaktu — odpowiedziała dziewczyna, spoglądając na Dumbledore’a niepewnie. Właściwie jej kontakty ze Złotym Chłopcem ograniczały się do ‘cześć’ i ‘masz może pracę domową?’.
— W takim razie musimy zacząć od początku. Jak wiesz, Pan Potter stracił rodziców, kiedy miał roczek. Jedyną rodzina, która mu została była siostra jego matki — Petunia Dursley. Wraz z mężem zgodzili się wychować chłopca. Razem z Harrym rósł jego kuzyn — Dudley. Był starszy od Wybrańca jedynie o kilka miesięcy. Domyślasz się zapewne, że nie były to najszczęśliwsze lata dla Twojego kolegi. Pomiatali nim, wykorzystywali i pogardzali. W końcu trafił do Hogwartu. Znalazł przyjaciół. Tak minęło mu siedem lat, podczas których tylko na wakacje wracał do wujostwa. Często go stamtąd zabieraliśmy. Jak wiesz, kiedy skończył siedemnaście lat, ostatecznie rozstał się ze swoimi jedynymi krewnymi. Musieliśmy go od nich zabrać, żeby go chronić. Myślał, że już ich nie spotka. Ukryliśmy całą rodzinę w obawie przed Voldemortem. Ostatnio jednak czarnoksiężnik dowiedział się jakimś sposobem gdzie znajdują się Dursleyowie. Zabił Petunię i Vernona. Jedynie Dudley przeżył. Teraz musimy go ochraniać. Nie byłoby w tym nic trudnego, ale… No właśnie. Zawsze jest jakieś ‘ale’. Chłopak nie dopuszcza do siebie nikogo z magicznego świata.
— Nie rozumiem co ja mam z tym wspólnego.
— Bardzo dużo, moja droga. Chciałbym, abyś to ty go ochraniała. Żebyś wkupiła się w jego łaski. Oczywiście nie musisz odpowiadać już teraz…
— Zgadzam się dyrektorze. Jeśli jest coś, co mogę zrobić dla Zakonu, zrobię to — odrzekła poważnie blondynka. Od dwóch miesięcy siedziała w Norze i czekała na jakieś zadanie.
— Lepiej to przemyśl. Kiedy się zgodzisz, nie będzie już odwrotu.
— Przemyślałam to. Kiedy mogę zacząć?
— Jutro o północy za pomocą sieci fiu przenieś się do Hogwartu. Tam wyjaśnię ci wszystko dokładniej. Później zaprowadzę cię do kryjówki Dudleya. Do widzenia — powiedział, wstając niespiesznie.
— Do widzenia — wymamrotała Brown, wracając do jajecznicy. Jedynie jej szeroki uśmiech zdradzał, że prośba dyrektora sprawiła jej radość.

8 komentarzy:

  1. Vernon nie żyje? A ja go tak lubiłam :( Mimo, że chodzi tylko o ochronę, to od razu wyobraziłam sobie, jaka byłaby z Dudziaczka i Lavender fajna para - ona słodka idiotka, on... no, lubi słodkości ^^
    Czułam, że to będzie jakiś Weasley. Ron, Artur...?
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak na początek napiszę, nie musisz mi spamować na blogu :) Zaglądam co jakiś czas na Wasze blogi, więc... :P
    Co do rozdziału, to jak zwykle bardzo, bardzo krótki. Zaczęłaś ciekawy wątek, coś czego nie było wcześniej - Weasley. Przecież to oczywiste, by dopaść Pottera odbierając mu przyjaciół, ,,rodzinę''. Sprytne i inteligentne zagranie. Ten pomysł mogła wykorzystać sama Rowling w swojej serii.
    Nie mam większych zastrzeżeń, ale trudno mi wiele ocenić na podstawie tak krótkiego fragmentu. Mogło być więcej, po prostu.
    Pozdrawiam,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze, na blogu jest miejsce na spam i jest nim "sowia poczta".
    A co do rozdziału, to bardzo krótki, ale całkiem ciekawy.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początek przepraszam że dopiero teraz czytam.
    Już wcześniej przymierzałam się do bloga ale w końcu znalazłam chwilę by wejść i poczytac.
    Nie żałuje gdyż bardzo fajnie piszesz.
    Jedyne czego żałuje to fakt, że iż opowiadanie jest takie krótkie.
    Widać z góry że zdecydowanie stać cię na więcej.
    Będę zatem trzymać mocne kciuki i pozdrawiam.

    http://amara-ultionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ochrona dudley'a? ale po co? odegra on jakąś istotną rolę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Raczej znajdzie się dla niego miejsce w fabule i nieco do niej wniesie;)

      Usuń
  6. Duśka, Ty wredna babo! Czemu ten rozdział taki krótki, pytam się!
    Kurcze już mi emocje zaczęły tańczyć walca, napięcie wzrosło a tu koniec!
    Nie podoba mi się to!
    Rozdział super, akcja się dzieje a tu koniec. Teraz mnie ciekawość zjada! :P
    Jako fanka tego bloga, żądam nowego rozdziału soon as possible! :P
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, szkoda mi ciut Petunii... w sumie nie była taka najgorsza.
    Dudley... hm. Dudley i Lavender. Co yo będzie? ;D
    Kurczę. Ron. No to klapa. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń