niedziela, 25 maja 2014

1. Rozterki Albusa

Albus niecierpliwie krążył po gabinecie. Minęły już cztery godziny od wyjścia Severusa. „To tylko rutynowe wezwanie, Dumbledore. Dwie godziny i będę w Hogwarcie.”
 — Phi! — Prychnął dyrektor i natychmiast rozejrzał się wokoło, na całe szczęście, postacie na portretach spały. 
Co go podkusiło, żeby pozwolić Snape’owi na takie ryzyko? Dobrze wiedział, że Voldemort zaczyna coś podejrzewać. No tak… Większe dobro. Ile razy jeszcze będzie musiał w ten sposób tłumaczyć swoje, często haniebne decyzje? Codziennie wysyłając kogoś z Zakonu na niebezpieczną misję, która groziła śmiercią, powtarzał sobie „To jedyny sposób, żeby zapewnić Harry’emu bezpieczeństwo. Przecież on jest najważniejszy. Muszę działać dla większego dobra!”.
Sam oddałby za Wybrańca życie, jednak nie powinien oczekiwać tego od innych, tym bardziej od Mistrza Eliksirów. Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Podszedł do nich szybkim krokiem i pociągnął za klamkę. Jego oczom ukazał się widok, który zmroził mu krew w żyłach. Na schodach, podpierając się o ścianę, stał zakrwawiony Severus.
 — Czemu tak długo?
 — Dziękuje, mam się dobrze — odpowiedział Snape z ironią, po czym zachwiał się niebezpiecznie. Dyrektor bez chwili namysłu podtrzymał osłabionego mężczyznę. Rozejrzał się po gabinecie, a kiedy jego wzrok padł na czerwony fotel, zaczął holować tam młodszego mężczyznę.
 — Feweks! Sprowadź Minerwę i Poppy! — powiedział Albus patrząc ze strachem na wycieńczonego Mistrza Eliksirów. Nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie. Skóra mężczyzny była blada i ściągnięta. Wydawała się tak napięta, jakby miała w każdej chwili pęknąć. Usta miał zaciśnięte w wąska linię. Wokół oczu miał pełno ran, z których ciekła krew, nadając jego postaci upiornego charakteru.
 — Dumbledore, co się dzieje? Chciałeś mnie widzieć? — Zapytała McGonagall, wbiegając pospiesznie do pomieszczenia. Po chwili jednak jej wzrok padł na Snape’a. Kobieta zaczerpnęła głośno powietrza i oparła się o ścianę, żeby nie upaść.
 — Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś go nie puszczał!
 — Dobrze wiesz, że sam chciał iść.
 — Mogłeś mu zabronić!
 — Minerwo nie krzycz. Nie, nie mogłem. Nie chce go do niczego zmuszać.
 — Nie udawaj, że nagle zacząłeś liczyć się z jego zdaniem!
 — Uspokój się. Złość nic tutaj nie da.
 — Powiedział ze spokojem dyrektor, próbując podejść do kobiety i ja przytulić. Ta jednak odskoczyła od niego i wyciągnęła oskarżycielsko dłoń.
 — Nie uspokoję się! Nic cię nie obchodzi jego dobro. Traktujesz go jak narzędzie, dzięki któremu masz przewagę nad Czarnym Panem. Myślisz tylko jak go wykorzystać. Nie pozwolę na to! Jest moim jedynym i najlepszym przyjacielem. Zależy mi na nim! Ale co cię to może obchodzić? Wystawiasz go na pewną śmierć.
 — Minerwo! — Zawołał Dumbledore głosem przepełnionym bólem. Kobieta pierwszy raz widziała, żeby starzec przejął się czyimiś słowami do tego stopnia. Jednak czarownica nie żałowała tego co powiedziała. Kochała Severusa jak brata i nie chciała, aby ktokolwiek go skrzywdził. Prawdą było, że często sobie dokuczali, używając przy tym niewybrednych epitetów, jednak w taki sposób okazywali sobie sympatię.
 — Minerwo… — Wyszeptał Snape słabym głosem. McGonagall podbiegła do niego i bez wahania ujęła jego zimną dłoń.
 — Nie martw się Sev. Zaraz przyjdzie Poppy i cię uzdrowi — powiedziała cichym i czułym głosem, którym zwracała się tylko do najbliższych.
 — Wiem. Nie jestem głupi. Powiedz jej tylko, żeby pospieszyła się trochę, bo nie chce siedzieć tutaj całego dnia.
 — Albusie! Musisz coś zrobić. On się zaharowuje na śmierć. Litry eliksirów, nauczanie w szkole i do tego pogawędki z Voldemortem. Ujmij mu trochę obowiązków.
 — Jakich? Nie ma drugiej osoby, która dałaby sobie radę z eliksirami!
 — To kogoś znajdź! Albo przydziel mu asystenta. Cokolwiek! Zrozum, że on nie jest jakąś maszyną. Jemu też należy się odpoczynek.
 — Przecież odpoczywa! Są wakacje.
 — Wakacje kończą się za dwa tygodnie. I co wtedy?
 — Wtedy nad tym pomyślę — odpowiedział Dumbledore patrząc na Minewre z podziwem. Była pierwszą osobą, przed którą otworzył się Severus. Nic wiec dziwnego, że dbała o jego dobro. Czarownica zaczęła nabierać powietrza, najwyraźniej chcąc wykrzyczeć swojemu przełożonemu kilka niemiłych słów, jednak przerwało jej trzaśnięcie drzwiami. Spojrzała w stronę, z której dochodził ten dźwięk i uśmiechnęła się promiennie na widok szkolnej Pielęgniarki.
 — Poppy nareszcie! Pomóż mu, błagam.
 — Zrobię co w mojej mocy Minnie — odpowiedziała kobieta, odsuwając dyrektora jak najdalej od swojego pacjenta. 
Przez kilka minut w pomieszczeniu panowała cisza, przerywana co jakiś czas pobrzękiwaniem butelek z eliksirami i cichymi jękami Snape’a. Kiedy już skończyła podawać leki i wyszeptała „Camus Habitus” spojrzała na McGonagall, i uśmiechnęła się uspokajająco.
***
 — Czyś ty nawdychał się jakiś trujących oparów?! — krzyknęła czarnowłosa kobieta z furią w oczach.
 — Uspokój się kobieto, bo ogłuchnę.
 — Dobrze by było! Czemu właśnie dzisiaj chcesz tam iść? Przecież cię nie wzywał. Wczoraj ledwo wróciłeś!
 — Jutro jest zebranie Zakonu. Muszę się dowiedzieć kilku rzeczy.
 — Nie, nie musisz — powiedziała Minerwa tonem nieznoszącym sprzeciwu. Każdy normalny człowiek zmieszałby się i przeprosił za swoja głupotę, jednak nie Severus Snape. Ten stanął przed czarownicą, zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął się kpiąco.
 — Lepiej zajmij się swoim życiem Minnie.
 — Nie.Nazywaj.Mnie.Minnie. — Odpowiedziała kobieta, powoli tracąc cierpliwość. Nikt nie potrafił zdenerwować jej tak jak Mistrz Eliksirów. Kilka jego słów doprowadzało czarownicę do furii. W tym przypadku jednak nie chciała dać ponieść się nerwom. Od kiedy usłyszała co takiego zamierza jej przyjaciel, postanowiła wybić mu to z głowy. Nie miała zamiaru dać się sprowokować, ale niechęć przed tym głupim zdrobnieniem zwyciężyła.
 — Czemu? Przecież to uwielbiasz.
 — Nie prowokuj mnie. I nie zmieniaj tematu. Nie idź tam albo zrobię coś, czego nie chcesz.
 — Co takiego?
 — Pójdziesz?
 — Oczywiście, że tak.
 — W takim razie przekonasz się jutro - zawołała i wyszła. Jeszcze przez dobre pięć minut Severus słyszał jej sapanie i przekleństwa, jakich nie powstydziliby się na Śmiertelnym Nokturnie. Chyba za dużo ze mną przebywa, pomyślał z rozbawieniem i pewnym krokiem wszedł do kominka.

7 komentarzy:

  1. Zauważyłam, że nie opublikowało komentarza, więc w skrócie napiszę jeszcze raz :)
    Bardzo fajny początek. Bardzo lubię Seva, więc oby tak dalej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam paring HG/SS. Na pewno będę czekać dalej, mam małą uwagę co do dialogów. Mogłyby być one pisane od myślników, każdy w innej linijce, jeden pod drugim... oh raczej wiesz o co mi chodzi. W ten sposób dialogi są bardziej czytelne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, chciałam tylko napisać, że jestem i czytam :D
    Już uwielbiam tego bloga <3 Od teraz już się mnie nie pozbędziesz.
    Lecę do następnej notki.
    Czarna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada sie bardzo fajnie. Co prawda McGonagall trochę nie jak McGonagall, ale moze trochę sie czepiam. Chyba nie jestem przyzwyczajona, ze ktoś dba o Snape'a. Ale to dobrze - potrzebny mu sojusznik ^^
    Jak rozumiem, ta pomocą na Severusa będzie Hermiona. Ale sie wścieknie... Oboje sie wsciekna xd
    Lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam, Mała Miss

    hogwardzki-trojkat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem, przybywam i w ogóle! :D
    Wiesz; że kocham HG/SS także z przyjemnością będę czytać :)
    Ojej... Zaczynamy - Dumbledore-manipulator, Severus i Minnie zamartwiająca się na śmierć.
    Już się boję, co Minerwa wymyśli xD

    OdpowiedzUsuń
  6. A wiec przeniosłaś się tutaj. Szkoda, że wcześniej tego nie zauważyłam. Przeczytam wszystko jeszcze raz 😉 Najlepsze jest sevmione 😄 pozdrowienia ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. 37 yrs old VP Product Management Luce Monroe, hailing from Cowansville enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Puzzles. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Econoline E150. Czytaj wiecej tutaj

    OdpowiedzUsuń