sobota, 5 lipca 2014

11. Talerze

Sobota do tej pory w Hogwarcie uznawana była za dzień dość spokojny. Uczniowie wylegali na błonia, spali do późna, odrabiali lekcje, bądź najzwyczajniej w świecie leniuchowali. Od czasu do czasu, szczególnie za czasów Huncwotów i Weasleyów, można było usłyszeć niezidentyfikowane wybuchy lub krzyki; nikt jednak nie zwracał na to szczególnej uwagi.
Tego dnia było jednak zupełnie inaczej. Od samego rana z Wielkiej Sali, zamkniętej już teraz na klucz, dochodziły wrzaski i dziwne hałasy. Co chwilę dało się słyszeć jakieś zaklęcie, o którym większa część uczniów nie miała nawet pojęcia. Podświadomie jednak każdy, począwszy od pierwszorocznych Ślizgonów, słynących z tchórzostwa i egoizmu, a skończywszy na Gryfonach uczęszczających do ostatniej klasy — wzorów prawdziwego męstwa, omijał Wielką Salę szerokim łukiem. 
Nawet niektórzy nauczyciele wymawiali się wyjazdami, czy niesprawdzonymi pracami domowymi, byle tylko nie musieć wejść do pomieszczenia. Raz tylko odważył się na to Hagrid. Szybko jednak tego pożałował, długo odczuwając skutki zaklęcia żądlącego. Miał jednak niebywałe szczęście, trafiając na jedną z łagodniejszych kłótni, dotyczącą jedynie talerzy.
 — Ta zastawa kompletnie nie pasuje do reszty wystroju — powiedziała Hermiona z niesmakiem, patrząc na talerze porozkładane na stołach.
 — Może jeszcze sobie tego nie uświadomiłaś, ale zielony i srebrny pasują do wszystkiego — odpowiedział Snape, spoglądając z wyższością na dziewczynę.
 — Do tych obrusów nie pasują. O wstęgach i balonach nie wspomnę. Poza tym, na Balu dla CAŁEGO Hogwartu nie może być talerzy z godłem Slytherinu.
 — Niby dlaczego nie? — zapytał Severus, tak zaskoczonym jej tonem, że Granger mimowolnie się roześmiała.
 — Bo jak już ci wspominałam wcześniej, to Bal dla wszystkich uczniów, nie tylko Ślizgonów. Czasami potrafisz być okropny. Co ja mówię! Czasami? Ty zazwyczaj jesteś okropny.
 — Ja? To ty nie masz za grosz wyczucia smaku i żeby się podbudować, ciągle mnie obrażasz.
 — Nie mam wyczucia smaku? Przecież to ty chcesz łączyć niebieski, fioletowy i zielony. Jeszcze może czerwony dodasz?
 — Czerwony jest brzydkim kolorem — odpowiedział mężczyzna, próbując przemycić kilka kompletów zastawy z godłem swojego domu. Kiedy tylko zauważył, że jego towarzyszka przygląda mu się z rozbawieniem, ze złością odłożył talerze na bok i spojrzał na dziewczynę rozeźlony.
 — Czerwony jest szlachetny i dostojny — rzuciła Gryfonka wesołym tonem, z radością obserwując gniewne błyski w oczach Snape’a.
 — Taki dostojny, jak ty ładna — skwitował Mistrz Eliksirów.
 — Masz coś do mojej urody? Jakbyś nie zauważył, to mam zdecydowanie większe powodzenie, niż ty.
 — Mnie powodzenie wśród płci przeciwnej nie jest do szczęścia potrzebne — warknął mężczyzna, patrząc gniewnie na dziewczynę.
 — Tak tylko mówisz, bo głupio ci się przyznać, że wszystkie kobiety mają cię głęboko gdzieś.
 — Ty też masz mnie głęboko gdzieś? Nie zapędzaj się tak, bo potraktuję to jako propozycję — mruknął Snape, z zadowoleniem patrząc na głębokie rumieńce wykwitające na twarzy Hermiony.
 — Nie wyobrażaj sobie za dużo — odpowiedziała Granger, przekładając talerze, żeby ukryć zmieszanie.
 — Nawet nie próbuję. Nie chcę mieć traumy na całe życie — zakpił mężczyzna.
 — Jesteś okropny, ohydny i do tego zboczony!
 — Taki już mój urok. Słyszałem, że to działa na kobiety, więc uważaj, żeby się nie zakochać.
 — Nie bój się, nie zamierzam. I jeszcze jedno — źle słyszałeś. Takie zachowanie tylko zraża kobiety — powiedziała wyniosłym głosem. Miała już powyżej uszu głupich uwag Snape’a i chciała jak najszybciej uciąć ten temat.
 — Czyli muszę być taki w stosunku do ciebie, cały czas — rzucił, obserwując jak zdziwienie na twarzy kobiety szybko zmienia się w wyraz oburzenia, a później złości. 
 — W sumie, nic trudnego — kontynuował. — Nawet mi to sprawi pewną przyjemność.
 — Tobie obrażanie innych zawsze sprawiało i będzie sprawiać przyjemność. Zauważyłam to już pierwszego dnia mojego pobytu w tej szkole.
 — Obrażam tylko tych, którzy na to zasługują. Na przykład twojego niezbyt rozgarniętego kolegę — Pottera. Można także spokojnie doliczyć do tej listy Weasleya i Longbottoma — oświadczył mężczyzna ze spokojem. 
Jego zachowanie irytowało Hermionę, która czuła, jak cała jej cierpliwość szybko ulatuje w nieznanym kierunku. Zacisnęła jednak usta, pragnąc jak najdłużej utrzymać nerwy na wodzy. Nie może dać po sobie poznać, że głupie zaczepki tak ją wyprowadzają z równowagi. Gdyby jej się nie udało, dałaby swojemu towarzyszowi niemałe powody do zadowolenia.
 — Mylisz się. Oni nie zasługiwali na twoje obelgi.
 — Gdyby rzeczywiście było tak jak mówisz, to bym ich nie obrażał — uciął Severus wyniosłym tonem.
 — Do Harry’ego zawsze miałeś jakieś uprzedzenia — skwitowała Granger. — A dlaczego? Bo jego ojciec stroił sobie z ciebie żarty i Lily wybrała jego, a nie ciebie.
 — Jej w to nie mieszaj! Ta sprawa nie ma z nią nic wspólnego. Jeśli chodzi o jego ojca, to owszem, masz trochę racji. Poniżał mnie przy każdej okazji i sprawiało mu to przyjemność. James zawsze był dla mnie wredny, a jego syn jest taki sam. Kocha się popisywać, szczególnie kosztem innych. Wiele razy mnie wyśmiewali, przez głupie kawały. A ci jego przyjaciele… Wcale nie byli lepsi. Kiedy tylko mogli, starali się mnie zrównać z błotem.
 — Tak było, to prawda, ale tylko kiedy byli młodzi i głupi — oznajmiła dziewczyna z przekonaniem.
 — Tylko tak ci się wydaje. Oni nigdy się nie zmienili, nie zmądrzeli. Wystarczy, że przypomnisz sobie Blacka i jego zachowanie, kiedy wstąpiłem do Zakonu Feniksa.
 — A ty niby byłeś lepszy? Ciągle na niego warczałeś i przy każdej okazji bluzgałeś w jego stronę takimi obelgami, że aż dziw, że ludziom wokoło uszy nie zwiędły.
 — To raczej od jego więziennej gwary można było doznać uszczerbku na mózgu. A Potter był taki sam jak Syriusz. Zresztą, zakochany w sobie Wybraniec w niczym im nie ustępuje.
 — W tym momencie zupełnie nie masz racji. Harry jest inny. Nikogo by nie obraził, żeby poprawić sobie humor — powiedziała dziewczyna. Jej przyjaciel miał wady, ale nigdy nikomu nie robił przykrości. Może jedynie miał zatargi z Draconem, ale to zmieniło się już dawno.
 — Czyżby?
 — Nie czyżby, tylko tak jest. Wymień chociaż jedna osobę, którą ośmieszył.
 — Choćby młody Malfoy.
 — Nie przypominam sobie takiej sytuacji — odrzekła Hermiona pełnym wyższości tonem. Odwróciła się tyłem do rozmówcy, aby ukryć zakłopotanie.
 — A w trzeciej klasie? — zapytał mężczyzna, dość brutalnie odwracając Gryfonkę w swoją stronę. Zauważywszy jej zdziwiony wzrok, kontynuował. 
 — Kiedy rzucał w mojego chrześniaka pacynami błota?
 — Po pierwsze, to było tylko przy Ronie, a po drugie, Draco dokuczał wtedy Weasleyowi.
 — A zaklęcie Malfoya i jego kolegów w taki sposób, że nie byli w stanie wyjść z pociągu o własnych siłach?
 — To oni zaczęli pierwsi.
 — „To oni zaczęli pierwsi” — przedrzeźniał Hermionę mężczyzna. 
 — Czy ty sama siebie słyszysz? Mówisz jak dziecko z przedszkola, nieumiejące przyznać się do winy i próbujące obwiniać wszystkich wokół.
 — Wiedz, że gdybyśmy wtedy nie zareagowali w porę, Draco wypróbowałby na nas znacznie gorsze klątwy.
 — Więc może trzeba było dać mu spróbować? I tak gorzej, niż teraz nie możecie wyglądać. Zresztą, tamtego czasu młody Malfoy nie znał zbyt wielu wymyślnych zaklęć — rzucił mężczyzna. 
Po uniesionych brwiach Hermiony poznał, że powiedział zbyt wiele, więc szybko odwrócił się w drugą stronę. Ku jego zadowoleniu, Granger nie odezwała się ani słowem, tylko pospiesznie wróciła do swoich zajęć.Czemu to właśnie on musi z nią pracować? To pytanie dręczyło go już od dłuższego czasu i nie potrafił na nie odpowiedzieć. 
Wiedział, że Minerwa zrobiła mu na złość, ale to już zaszło za daleko. Musi z nią spędzać każdą wolną chwilę, a ma ich naprawdę niewiele. Wołałby teraz siedzieć w swoim gabinecie przy szklaneczce Ognistej. Może nawet zaprosiłby ją...Sam nie wiedział, jak to się stało, ale coraz częściej o niej myślał, odsuwał ją, ale jednocześnie chciał ją przywołać do siebie i trzymać jak najbliżej. Wiedział jednak, że to niemożliwe, że nie może jej dopuścić bliżej. Jej nagłe przywiązanie i zaangażowanie sprawiało, że nabierał coraz więcej podejrzeń. Tak samo było z Lily. Zaprzyjaźniła się z nim, spędzała z nim czas, a później porzuciła go dla pierwszego lepszego półgłówka — Pottera. Ona też musi mieć w tym jakiś cel.
 — Sie masz, Hermiono? Witam, psorze — z zamyślenia wyrwał go donośny glos Hagrida, gajowego Hogwartu. 
Po co on tu przyszedł? Nie dość, że już musi się użerać z tą niemądrą kobietą, to teraz jeszcze ten, z braku lepszego słowa, nauczyciel.Zawsze się zastanawiał, dlaczego Dumbledore poprosił Hagrida o nauczanie opieki nad magicznymi stworzeniami — przecież nawet nie ukończył Hogwartu.
 — Cześć, Hagrid. O co chodzi?
 — Przyniosłem list do psora Snape'a. Przed chwilą go dostarczyli — powiedział Rubeus, podchodząc wolno do Mistrza Eliksirów, jakby obawiał się, że zaraz dostanie jakimś zaklęciem.
 — Za dużo przebywasz na świeżym powietrzu i chyba już zgłupiałeś do reszty. Nie mam zamiaru się męczyć i rzucać na ciebie zaklęć. Podejdź szybciej, głupcze.
 — Tylko, psorze... to list od pani psor McGonagall — powiedział gajowy z wahaniem w głosie. 
Po tych słowach Severus zamarł, jakby ugodzono go piorunem. Po co ta kobieta znowu do niego napisała? Pewnie chce, żeby teraz poszedł z Granger na ten Bal. Niedoczekanie. Nie pójdzie z tą nadetą, zarozumiałą, napuszoną Gryfonką. Może i jest ładna, z jej pięknie wyprofilowanymi ustami i hipnotyzującymi oczami, ale charakterek też ma. Wolał nie musieć z nią spędzać tego wieczoru.
 — Podaj mi ten list, szybko.
Drogi Severusie!
Jak sobie radzisz z przygotowaniami do Balu? Albo może raczej powinnam zapytać, jak sobie radzisz z panną Granger? Nie strosz tak tych brwi, bo wyglądasz jak szpak patrzący na dojrzałą czereśnię. Tak, wiem jak wygląda szpak. To, że wychowałam się w rodzinie czarodziejskiej nie znaczy, że jestem zacofana. Jak wiesz, u nas też są „normalne” zwierzęta. I wcale nie jadam ptaków. Wiesz, że moją główną zasadą jest jedzenie wyłącznie pod ludzką postacią.
Ciekawe. Ostatnio przyłapał ją goniącą za myszą. Wtedy jakoś inaczej się tłumaczyła.
Dobra, nie o tym miałam pisać. Chciałam Ci uświadomić, że powinieneś zacząć się inaczej zachowywać. Hermiona pisała do mnie i skarżyła się na Twoje zachowanie. Jak możesz tak dokuczać tej biednej dziewczynie?
Ja jej dokuczam? To chyba ta głupia trzpiotka drażni mnie. Przecież chodzi za mną krok w krok i poucza, jakby była nie wiadomo kim.
Mam wrażenie, że chcesz uprzykrzyć tej dziewczynie życie na wszystkie możliwe sposoby. A może kryje się pod tym, co innego? No wiesz… kto się czubi, ten się lubi. 
Phi... Zgłupiała na starość.
Nie prychaj już tak, bo kotem nie jesteś. Co najwyżej jakąś jaszczurką, albo lepiej — wężem. No, już się nie denerwuj. Wiesz przecież, że tylko żartuję. Dobra, już nie będę. Chciałam Cię tylko prosić, żebyś przestał ją denerwować. Nie zmieniaj ciągle kolorów szarf, świeczek, czy czegokolwiek innego. To bal dla wszystkich, nie tylko Ślizgonów. Rozumiem, że jesteś przywiązany do swojego Domu, ale nie tylko Ty. Proszę Cię, opanuj trochę swoje zapędy. Ona jest nauczycielką, nie jest już uczennicą. Nie masz prawa jej bezkarnie obrażać. Mówię poważnie. I pohamuj też trochę swoich wychowanków. Jak tak dalej pójdzie, to ona ich wszystkich pozabija. Była już blisko, kiedy młody Bathol zapytał ją, czy Potter ją „posiadł”.
Przecież to oczywiste. Swoją drogą, mógł to zrobić w bardziej subtelny sposób.
Nikt Ci o tym nie mówił? Po co? Przecież dałbyś mu dodatnie punkty i go pochwalił. A teraz, kiedy się już o tym dowiedziałeś nawet, nie próbuj tego robić! Jeśli dowiem się, że ten bezczelny chłopak dostał za to jakieś punkty, osobiście zapewnię mu szlabany do końca roku; zresztą, nie tylko jemu. Zamierzasz ryzykować? Wiem, że nie obchodzi Cię szlaban „jakiegoś głupiego dzieciaka”, ale Twoich uczniów z pewnością tak. Już wiesz dobrze, o co mi chodzi. Sev, muszę kończyć. Sowa, którą wysyłam Ci list, strasznie rwie się do swojego zadania.
Minerwa
PS Całusy od Albusa.
 — Wypad stad! Remordet!
***
 — Hermiono! Już dziesiąty raz Ci mówię, że w tej sukience wyglądasz najlepiej — powiedział czarnowłosy chłopak poirytowanym tonem, patrząc na swoją towarzyszkę ze zniecierpliwieniem. 
Już od dwóch godzin wybierali sukienkę na Bal. Chociaż ‘wybierali’ to niezbyt stosowne słowo na tę okazję, raczej Granger upatrzyła sobie jedną sukienkę, a jej przyjaciel próbował przemówić jej do rozsądku i przekonać, że nie wygląda w niej za dobrze.
 — Na pewno? Ta niebieska nie była lepsza?
 — Już Ci mówiłem, że w tej niebieskiej nie wyglądasz za dobrze. Ta jest zdecydowanie lepsza.
 — Jakoś do mnie nie przemawia… Wydaje mi się taka zwyczajna. Do tego jest w malinowym kolorze. Nie podoba mi się ten odcień.
 — Skoro Ci się nie podoba, to ją zdejmuj i idziemy dalej — odparł Harry zdecydowanie mało przyjaznym tonem. Od razu jednak poczuł wyrzuty sumienia na widok miny swojej przyjaciółki. — Wybacz Hermi… Po prostu nie wiem jak mam do Ciebie mówić. Kiedy mówię, że jest dobrze, Ty stwierdzasz, że kłamię albo, że sukienka Ci się nie podoba. Kiedy mówię, że jest źle, Ty zaczynasz narzekać, że się nie znam. To mnie zaczyna denerwować.
 — Przepraszam… Chcę dobrze wypaść i to pewnie dlatego — westchnęła dziewczyna — Obiecuję, że się poprawię. Tylko ta sukienka mi się naprawdę nie podoba. Poczekaj chwilę, pójdę się ubrać w moje rzeczy i idziemy na mugolską część Londynu — rzuciła brązowowłosa, idąc do przebieralni. 
Po drodze rozglądała się po sklepie, rozmyślając nad słowami chłopaka. Nie sądziła, że tak działa mu na nerwy jej zachowanie. Gdyby chociaż przez chwilę dał to po sobie poznać, już wcześniej przestałaby narzekać. Już miała zamknąć drzwi przebieralni, kiedy jej wzrok padł na sukienkę wiszącą przy ladzie. Hermiona bez zastanowienia ruszyła w tamtą stronę, po drodze mijając zdumionego Pottera. Nie zwracając uwagi na swojego towarzysza, zdjęła suknię z wieszaka i pośpiesznie udała się z powrotem do przymierzalni.
 — Boże, jaka ja jestem płytka… — westchnęła z dezaprobatą, przeglądając się w lustrze.
______________________________
Miałam nie dodawać tak szybko rozdziału, ale mam chwilę wolnego czasu w pracy. Następny rozdział nie pojawi się chyba za szybko. Co o nim sądzicie?
Dziękuję bardzo za sprawdzenie i poprawienie rozdziału mojej becie — may jailer. Jesteś najlepsza! :)

11 komentarzy:

  1. Rozdział naprawdę super :D
    Jak dla mnie podzielam zadanie Severusa srebro i zieleń do wszystkiego pasuje XD
    Swoją drogą jestem strasznie ciekawa jaką sukienkę dorwała Hermiona
    Pozdrawiam i życzę weny
    Nuśka

    takie-tam-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :D
    Coś się zaczyna dziać! :D Świetne są te listy od Minerwy i zachowanie Snape'a i wgl fajnie wyszło. Trochę dziwnie, że Hermiona się taki stroi, ale w końcu ma dla kogo! :D

    http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/

    Pozdrawiam BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Czekam na następny :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem tak myślę... że Snape czuje coś do Minerwy! Zawsze ciekawiło mnie, co mężczyźni widzą w starszych od siebie kobietach ^^
    "Była już blisko, kiedy młody Bathol zapytał ją, czy Potter ją „posiadł”." <--- jak przeczytałam ten fragment, to się nieźle uśmiałam :D (znam tego typu uczniów z mojej dawnej gimbazy, tylko u nas żarcik wyglądał w ten sposób, że pani od biologii zapytała, czy wiemy, ile lat ma najstarsza bakteria, a Patryk odpowiedział "a ile pani ma lat?" :-p)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że dopiero teraz, ale przeczytałam i rozdział jest chyba najlepszy z wszystkich, które do tej pory napisałaś :D CZADOWE :D Hermiona i Severus tak naturalnie się kłócą :D bosko :D ale list od McGonagall jeszcze leszy :)
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. ohoho... co tu się dzieje?! ;) uwielbiam przekomarzania się severusa i mcgonagall, oby więcej i częściej

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam zaległości i strasznie przepraszam za moją nieobecność, niestety nawał pracy mnie przytłoczył.
    Ahh jak mi się spodobały te ich kłótnie! :) Muszę przyznać, że ten rozdział rozbawił mnie do łez i był po prostu genialny! Chcę więcej!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzisiaj wpadłam na twojego bloga dzięki cudownej Always. Szczerze? Nie żałuję. Masz świetny styl pisania i talent do pisania śmiesznych tekstów, jak na przykład dialog Sev-Hermi. Cudowne, naprawdę mi się podoba. Moim zdaniem masz smykałkę do pisania opowiadań.
    Serdecznie zapraszam do siebie i zachęcam do ocenienia moich wypocin :)
    www.scarlett-kalton-dziennik.blogspot.com
    Pozdrawiam, życzę weny i mówię: pisz, pisz, pisz! Dem :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny szablon!
    Cudowny blog, czyta się płynnie, żadne uchybienia nie rzucają się w oczy. Kreacja bohaterów jest na wysokim poziomie, łatwo idzie sobie wyobrazić opisywane sytuacje w głowie.
    Dialog Sevmione? Jeden z moich ulubionych XD
    Fajny pomysł z tymi listami w osobnych kwadracikach, że tak powiem. :D
    Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę niesowite zakończenie, nie wiem co myśleć :)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział
    Pozdrawiam i życzę weny
    Nuśka

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG *O*
    Severus i Hermiona są tacy przesłodcy jak się tak kłócą, o matko! <3
    Sukienka, ach ♥♡♥ Uwielbiam ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń