piątek, 11 lipca 2014

12. Bal

Otworzyła drzwi i oniemiała. Naprzeciw niej stał Harry, jednak gdyby nie wiedziała, że to on, nie poznałaby go. Miał na sobie szmaragdowozielone szaty, które idealnie współgrały z kolorem jego oczu.
Zaraz. Oczy — to właśnie one zwróciły uwagę Hermiony. Nie były, tak jak zawsze skryte pod szkłami okrągłych okularów. Teraz można było podziwiać je w pełnej krasie. Włosy, zawsze rozwichrzone i sterczące, teraz uczesane były starannie. Nie był to już chłopak, którego poznała w Ekspresie Hogwart. Przed nią stał przystojny młody mężczyzna, który niejednej mógłby zawrócić w głowie. Do tej pory nigdy nie zwracała na to uwagi, jednak Potter zmienił się w ciągu ostatnich dwóch lat. Wydoroślał i wyprzystojniał. Nic dziwnego, że Ginny była o niego zazdrosna. Teraz nie tylko miano Wybrańca zapewniało mu powodzenie.
 — Łał, Hermiono! Wyglądasz pięknie! — wyrwał ją z zamyślenia głos bruneta. 
Dopiero teraz zauważyła, że patrzy na nią z podziwem, co sprawiło jej to niemałą przyjemność. Cieszyło ją, że ktoś docenia wysiłek, jaki włożyła w przygotowanie się do balu.
 — Dziękuję. Ty także wyglądasz nie najgorzej. Gdzie twoje okulary? Pierwszy raz widzę cię bez nich.
 — Ostatnio pogorszył mi się wzrok i musiałem zmienić szkła. Nie mów nikomu, ale poszedłem do mugolskiego okulisty, który zaproponował mi soczewki. Kupiłem sobie też okulary, bo te soczewki są niewygodne. Pewnie wyglądam idiotycznie? — zapytał z nutką niepewności w głosie.
 — Wręcz przeciwnie. Wyglądasz bardzo przystojnie. To już nie ten sam Harry Potter, ale to chyba lepiej.
 — Skoro usłyszałem taki komplement z twoich ust, to musi to być prawda. Idziemy? — rzucił, podając jej ramię. — Czas pokazać temu staremu Nietoperzowi, że nie zawsze ma rację.
Idąc korytarzem, Hermiona nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś się zmieniło. Nie wiedziała jeszcze co, ale czuła, że to istotne. Chłopak idący obok niej kroczył pewnie, z wysoko uniesioną głową, jakby dostąpił wielkiego zaszczytu. Pewność ta jednak zniknęła, kiedy wkroczyli do Wielkiej Sali i znaleźli się na celowniku wścibskich spojrzeń.Nic dziwnego, któż mógł spodziewać się, że Hermiona przyjdzie z Harrym, a nie Ronem. Nikt jeszcze nie wiedział, że się rozstali. Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu znajomych, jednak widocznie nikt jeszcze nie przyszedł. Wokół widziała tylko uczniów i profesorów Hogwartu.
 — Myślisz, że jesteśmy pierwsi? Nie widzę nikogo z Zakonu.
 — Wydaje mi się, że przyszliśmy trochę wcześniej, niż powinniśmy. W sumie najlepsze wejście zawsze zaliczają spóźnialscy — zaśmiał się chłopak.
 — Coś mi się wydaje, że mimo wszystko i tak skupiliśmy na sobie za dużo uwagi.
 — Może i masz rację... Zatańczymy? — zapytał, kiedy tylko rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki. — Czuję się tutaj jak pod ostrzałem. Mam wrażenie, że wszyscy się na nas gapią i szepczą o nas.
 — Oczywiście — odpowiedziała i podała mu rękę.
Nie chciała mu tego głośno mówić, żeby nie pożałował, że z nią przyszedł, ale też czuła się jak pod ostrzałem. Wzrok wszystkich uczniów skierowany był na nich, a kilku bardziej bezczelnych szeptało, pokazując ich sobie palcami. Musi zapamiętać, żeby ukarać ich na zajęciach jakimś niezwykle trudnym wypracowaniem. Myśl ta, chociaż niegodna profesora Hogwartu, bardzo poprawiła jej humor.
Nawet nie zauważyła kiedy wraz z Harrym znalazła się na środku parkietu. Z lekkim zawahaniem położyła mu dłoń na ramieniu, a drugą chwyciła jego wyciągniętą rękę. Chłopak niepewnie, jakby z czcią, położył rękę na jej talii. Był to gest niezwykle delikatny, ale jednocześnie czaiła się w nim pewna władczość, jak gdyby chciał powiedzieć: „tylko ja będę z nią dzisiaj tańczyć”.Spodobało jej się to. Sama nie wiedziała, dlaczego ten gest wzbudził w niej emocje. 
Postanowiła zatracić się w tym tańcu, w ramionach Harry'ego. W ramionach, w których czuła się bezpiecznie, jak nigdy dotąd. Cały świat wirował wokół niej, ale ona widziała tylko uśmiechniętą twarz swojego partnera. Jego oczy, które wpatrywały się w nią z namiętnością, o jaką by go nigdy nie podejrzewała. 
***
Jak długo te kobiety mogą stroić się w łazience? Siedział w tym fotelu już dwadzieścia siedem minut i czternaście sekund, a ona nadal jeszcze nie wyszła. Ze względów praktycznych zgodził się, żeby przebrała się u niego, ale szybko tego pożałował. On zdążył się ubrać, uczesać, przeczytać kilka rozdziałów nowej książki, napić się szklaneczki Ognistej, doczytać rozdział i sprawdzić prace Krukonów. Co prawda, później tego żałował, ponieważ głupoty, które wypisywali uczniowie, skutecznie zepsuły mu humor. Z zamyślenia wyrwał go szczęk zamka od łazienki. Spojrzał na zegarek — trzydzieści trzy minuty i czterdzieści cztery sekundy. 
 — Wreszcie, kobieto. Jesteśmy już spóźnieni dwadzieścia pięć minut. Wielkie wejście to jedno, a nieuprzejmość, to drugie.
 — Nie zrzędź, kochany. Trzeba się trochę pomęczyć, żeby być piękną — zaświergotała kobieta, wychodząc. 
Opłacało się czekać, pomyślał Severus z zadowoleniem. Jego partnerka miała na sobie krwistoczerwoną sukienkę, długą do ziemi, która idealnie podkreślała jej kobiece kształty. Eksponowała smukłe ramiona i ponętny biust, którego nie powstydziłaby się Madame Rosmerta. Całości dopełniały usta pomalowane czerwoną szminką, od których nie sposób było oderwać wzroku. 
 — Nawet ci to wyszło, kobieto. 
 — Nie udawaj, widzę, jak na mnie patrzysz — kokietowała, podchodząc coraz bliżej do Mistrza Eliksirów. Zarzuciła mu ręce na szyję, a Snape'a owiał zapach jej słodkich perfum. — Powiedz, że masz na mnie ochotę. 
 — Mam — wychrypiał mężczyzna, przyciągając swoją kochankę do siebie. Nie mogąc się powstrzymać, złożył pocałunek na jej szyi, rękoma wędrując coraz niżej, w dół jej kręgosłupa. 
 — Zostańmy tutaj, nie idźmy na bal. 
 — Jakby to wyglądało? Idziemy — powiedziała kobieta, wyrywając się z jego zachłannego uścisku. — Jesteś organizatorem, musisz się pokazać. Zresztą, nie miałeś czegoś udowodnić tej Granger? 
 — Skoro musimy, to chodźmy — westchnął mężczyzna z żalem. 
***
 — Myślę, że powinniśmy chwilę odpocząć — wysapał Harry po siódmym z kolei szybkim tańcu, którym uraczyła ich orkiestra. — Masz ochotę na coś do picia? 
 — Chętnie. Weź mi jakiś zimny napój — odpowiedziała dziewczyna z ulgą. 
Chwilę jeszcze patrzyła za odchodzącym chłopakiem, jednak po chwili jej wzrok przykuł ktoś inny. Na salę właśnie wchodziła piękna brunetka w krwistoczerwonej sukni, a obok niej kroczył nie kto inny, jak Severus Snape. Najdziwniejsze jednak było to, że jego włosy — zawsze tłuste i rozpuszczone — teraz były zaczesane do tyłu i umyte. Wokół Hermiony rozległy się szepty; najwidoczniej nie tylko ją dziwił wygląd Snape'a i to, że udało mu się zaprosić taką piękną kobietę. Granger jednak towarzyszyło dziwne uczucie, że gdzieś już widziała tę dziewczynę. 
 — Wiedziałaś, że Nietoperz przyjdzie z Romildą Vane? — szepnął jej Harry do ucha, podając chłodnego drinka. 
 — To jest Romilda Vane? Chyba żartujesz? 
 — Tak, to ona, jestem pewien. Widziałem ją ostatnio na Pokątnej, ale wtedy chciała się ze mną umówić. Chyba znalazła sobie pocieszenie. 
 — Najwidoczniej — odpowiedziała dziewczyna, czując lekkie uczucie zazdrości. A więc to o niej mówił Snape. Ciekawe, czy się spotykają... Nieoczekiwanie z Hermiony uleciał cały entuzjazm, który towarzyszył jej od początku balu. O nie! Nie pozwoli sobie zepsuć zabawy taką błahostką. 
 — Idziemy tańczyć? 
 — Yyy... ok. Chodźmy. 
***
Gdy tylko otworzył drzwi do Wielkiej Sali, wiedział, że przyjście na Bal nie było dobrym pomysłem. Poczuł wlepione w siebie dziesiątki oczu i zewsząd słyszał natarczywe szepty. Już on da tym uczniakom popalić na zajęciach. Jakaś trudna praca domowa będzie idealna. 
 — Kochany, nie przejmuj się tymi dzieciakami. Chodź zatańczyć. 
 — Ja nie tańczę, kobieto. 
 — W takim razie, po co tutaj przyszliśmy? Chodź, zatańczymy kilka piosenek, napijemy się czegoś, a później zmyjemy się niezauważeni. 
 — Skoro to jedyna opcja, to chodź. 
Idąc w kierunku parkietu, Severus stanął jak wryty. Na środku tańczyła Hermiona Granger. Nie była to codzienna Granger, w topie i jeansach. Była to elegancka kobieta w turkusowej krótkiej sukience, odsłaniającej znaczną część pleców. Mimo, że nie chciał się do tego przyznać nawet przed sobą, wyglądała ona olśniewająco. Delikatny makijaż dodawał jej uroku, ale nie przytłaczał. Do tego tańczyła z jakimś wysokim przystojnym brunetem. Czy ona nie powinna być tutaj z tym idiotą, Weasleyem? Już znalazła sobie nowego chłoptasia? Szybka, jak na mola książkowego. Tego się po niej nie spodziewał. Był przekonany, że przyjdzie sama i będzie mógł się z niej ponabijać. 
 — Severus, czy ten chłopak, z którym tańczy Granger, to Harry Potter? 
 — Naprawdę? A gdzie jego durne okulary? 
 — Najwidoczniej zainwestował w soczewki. 
 — Poszedł do mugolskiego lekarza? Dumny Chłopiec, Który Przeżył? Zaskakujące. 
 — Może to cię zdziwi, ale niekiedy lekarze są lepsi od magomedykow. Wydaje mi się, że nie doceniasz mugolskiej medycyny. I kto tu jest dumny? 
 — Bronisz go? Jesteś tutaj ze mną, a zachwycasz się nim?
 — Czyżbyś był zazdrosny? Kocham, kiedy jesteś taki zaborczy. Warto było się o ciebie tak długo starać. 
 — Rzeczywiście, byłaś nieznośna — odpowiedział mężczyzna z zamyśleniem — i uparta. Jednak nie o tym rozmawialiśmy. 
 — Nie przesadzaj. Może jakieś dwa lata temu, owszem, coś do niego czułam. Jednak było tak tylko dlatego, że był Wybrańcem. Teraz... — Severus widział ponętne usta kobiety, poruszające się i wypluwające z siebie potok bezużytecznych słów, jednak jej nie słyszał. Albo raczej nie słuchał. 
Odkąd spotykał się z Romildą, miał w zwyczaju wyłączać się z rozmowy — pozwalał kobiecie mówić, ale rzadko kiedy jej słuchał. Słowa Vane były bezwartościowe, nie zawierały żadnej sensownej treści. Nie mógł z nią zbyt często rozmawiać na poważne tematy, czy przekomarzać się, jak to robił z Granger. Romildzie zwyczajnie brakowało inteligencji, jaką posiadała Hermiona. Nie zmieniało to faktu, że większość czasu spędzali w łóżku, nie na rozmowie. Taki układ mu odpowiadał — zero zaangażowania, czysta cielesna przyjemność. Lubił ich spotkania, ale nie wyczekiwał ich z niecierpliwością. Ostatnio często łapał się na tym, że rozmawiając z Vane, zastanawiał się, co by na ten temat powiedziała przyjaciółka Pottera. 
 — Sev, słuchasz mnie? — usłyszał głos swojej towarzyszki, jakby z oddali. Znowu złapała go na tym, że się wyłączył. Chyba tracił czujność. 
 — Słucham, tylko zapatrzyłem się na tę dziwaczną parę. Co ona widzi w tym dzieciaku, któremu przypadkiem udało się przeżyć?
 — Czemu ciągle mówisz i myślisz o tej Granger? Nie mógłbyś dla odmiany zająć się mną? 
 — Nie zajmuję się tą idiotką. A jeśli chodzi o zajęcie się tobą, to nie byliśmy już tutaj wystarczająco długo? Może już wrócimy do mnie? 
 — Jesteś nienasycony — odrzekła kobieta z nutką tryumfu w głosie. 
 — Jednak ja muszę na chwilę uciec, przypudrować nosek. Idź po coś do picia i poczekaj tutaj. 
 — Tylko się pospiesz, nie zamierzam siedzieć tutaj za długo. Jeśli nie wrócisz w ciągu dwudziestu minut, pójdę sobie stąd — rzucił do oddalającej się pośpiesznie dziewczyny. 
Już czwarty raz dzisiaj idzie przypudrować nosek. To za dużo nawet jak na nią. Jednak w tym samym czasie podszedł do niego Bill ze szklaneczką Ognistej, co skutecznie przerwało jego rozmyślania. 
***
 — Harry, nie możemy się tutaj ukrywać całą wieczność. Musimy kiedyś wrócić na Salę — powiedziała z rozbawieniem Hermiona. Od dwudziestu minut siedzieli na ławeczce ukrytej w krzewach róż. Powodem tego była kolejna namolna fanka Pottera. 
 — Całą wieczność nie, ale jeszcze chwilkę, owszem. Nie chcę znowu wpaść na tę trollicę. Nawet nie wiem, kiedy zaszła mnie od tyłu. To było straszne — wyszeptał chłopak, wzdrygając się mimowolnie. 
 — Nie przesadzaj, nie była aż taka brzydka. Zresztą, jedynie się do ciebie przytuliła. Ta, która poklepywała cię po tyłku, była znacznie gorsza. 
 — Śmiej się, śmiej. Ciebie wzrokiem pożerał Nietoperz, a to chyba przebija wszystko. 
 — Raczej przeklinał. Widziałeś przecież... — nagle dziewczyna rozejrzała się wokoło i zamilkła, gestem nakazując swojemu partnerowi, żeby zrobił to samo. 
Ścieżką powoli zbliżało się ku nim dwoje ludzi — po głosie można było rozpoznać, że to kobieta i mężczyzna. O ile głos żeński był ciężki do rozpoznania, o tyle oboje natychmiast odgadli, do kogo należał męski — oto niedaleko nich przechadzał się Minister Magii we własnej osobie. 
 — ... w trakcie przyjęcia. Przecież ludzie mogą coś zauważyć! 
 — Zaraz wychodzę, więc chciałam ci o tym powiedzieć. Zresztą, co w tym dziwnego, że chce się wyrwać z jego ohydnych szponów. Ty nie musisz się tak poświęcać i spędzać z nim swojego czasu. 
 — Sama się tego podjęłaś. Jeśli ci się uda, Czarny Pan sowicie cię wynagrodzi — rzekł mężczyzna zuchwałym tonem. Hermiona posłała swojemu towarzyszowi przerażone spojrzenie, kuląc się jeszcze bardziej. Harry także poczuł się niepewnie — jego największe obawy sprawdziły się — Minister Magii współpracował z Voldemortem. I z tego co słyszeli, była to dość ścisła współpraca. 
 — Wiem, ale to nie zmieni faktu, że mogłam dostać lepszą misję. Wiesz, jaki on przemądrzały? Mam już tego dość. W każdym razie, między wierszami wyczytałam, że musisz zwrócić uwagę na Lovegood, Thomsona i Patil. Dzisiaj jest idealna okazja, żeby się ich pozbyć, albo chociaż jednego z nich — zanim Harry zdążył zareagować, Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk przerażenia. Był on na tyle głośny, że nie uszedł uwadze pary toczącej dyskusję. 
 — Słyszałeś to? Ten pisk? 
 — To pewnie jakieś zwierzę — rzucił uspokajająco mężczyzna, rozglądając się wokoło. — Jednak bezpieczniej będzie, jeśli tutaj się rozstaniemy. Wracaj do niego, a ja dalej będę grał przykładnego urzędnika. 
 — Taki miałam zamiar, ale nie o tym miałam mówić. Przyszłam, bo ten dupek powiedział mi coś bardzo ważnego, coś, co z pewnością zainteresuje naszego pana. Wczoraj na obrzeżach Doliny Godryka znaleziono ledwo żywego Blacka, jakoś udało mu się uciec. 
Hermionie w ostatnim momencie udało się powstrzymać Harry'ego zaklęciem wiążącym. Gdyby tego nie zrobiła, chłopak zapewne rzuciłby się na parę rozmawiającą niedaleko nich. Dziewczyny nie zdziwiło jego zachowanie — to, co przed chwilą usłyszeli, wstrząsnęło nawet nią. Osoba, którą uważali za martwą od przeszło dwóch lat, okazała się żyć i — z tego, co wywnioskowała — Syriusz przez cały ten czas był gdzieś więziony. Wiedziała już, że ten bal będzie miał swój finał w Gabinecie Dumbledore'a. 
______________________________
Jak Wam się podoba ten rozdział? Wiem, że zdziwiło Was zakończenie — o to chodziło;) Severus też nie jest takim niewiniątkiem jak w kanonie;) Nie zdziwcie się:) Przy okazji serdecznie zapraszam Was na mojego nowego bloga — będę na nim zamieszczać miniaturki z różnymi parami. Obecnie znajduje się tam miniaturka — McGonagallxHooch, którą umieściłam tam na specjalną prośbę Klaudii;) Może Wam się spodoba — szukam odpowiedniego szablonu i czekam aż kolejka u Zielonego Kociaka będzie otwarta, więc póki co tamten blog jeszcze nie jest dopracowany;) Dziękuję niezawodnej may jailer! Jesteś niesamowita;) PS: Nie wiem co się dzieje — ciągle zjada mi akapity. /*Już nie zjada - Ces*/

14 komentarzy:

  1. Czyżby nowy szablon? Jeśli tak to słowa uznania dla szabloniarki, jeśli nie to spóźnione słowa uznania dla szabloniarki :)
    A co do rozdziału, poprzedni zdecydowanie lepszy, choć końcówka bardzo mnie zaciekawiła :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na ten rozdział. Kurde, Minister Magii? ?? Nieźle, wszędzie spiski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Romilda - przypomina mi pewne dziewczyny, które miałam nieprzyjemność kiedyś poznać (i obie są płomiennie rude, nie obrażając rudych) :-p No ale z nauczycielem?! (Hermiona to wyjątek! ^^)
    Minister - zakłamany polityk tak naprawdę działający na rzecz kogoś innego? Też popularne zjawisko ^^ Tylko ciekawi mnie, z kim rozmawiał... Myślałam, że z Romildą, ale chyba byłaby na to za głupia.
    Syriusz, to jedna z moich ulubionych postaci, więc nawet jeśli trzymali go w piwnicy o chlebie i wodzie, to i tak najważniejsze, że żyje. Miałam do niego słabość nawet zanim nakręcili film (ten z mojej wyobraźni był i tak przystojniejszy od Oldmana ;))
    "- Harry, nie możemy się tutaj ukrywać całą wieczność. Musimy kiedyś wrócić na Salę" - znowu aluzja do rzeczywistości, pamiętam jak byłam na osiemnastce u koleżanki, to prawie siłą wyciągali mnie z łazienki... a ja nie przepadam za szeroko pojętymi imprezami :'(
    Rozpisałam się ^^ Long story short: Sev sobie może mówić, co chce, ja i tak wiem, że był zazdrosny!

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jest mega, naprawdę świetny

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW!!!
    Czy Minister nie gadał przypadkiem z Romildą?
    Rozdział genialny, aż ciekawość zżera.
    Pozdrawiam i weny życzę Tonks :*
    PS To jest blog o dramione, czy sevmione???

    OdpowiedzUsuń
  6. O aż mnie bierze :D
    Kiedy następny wpis? :3
    Też tak myślę, że to Romilda, bo może tylko udaję głupią? No nic, trzeba czekać. A i nie mogę się doczekać następnego wątku z Narcyzą, będzie takowy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    Jak Sevmione to ja porywam. :) (Shiibuya)

    OdpowiedzUsuń
  8. O jeny, Harry w soczekawch, Severus z Romilda, minister magii jako szpieg ?! :O zapowiada sie bardzo ciekawie:) i choć dziś dopiero trafiłam na twojego bloga to juz nie moge doczekać sie kolejnego wpisu :) Dużo dużo weny życzę i pozdrawiam serdecznie :*
    Jeśli znajdziesz czas to zapraszam tez do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ile sie tutaj dzieje! Ciekawosc jest na skraju wytrzymalosci! z tym Ministrem to mnie baaaaaardzo zaskoczylas!
    Czekam na nowy rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ;) Kurczaczki Romilda Vane? Tutaj mega zaskoczenie! Podoa mi się, że współpracuje z Voldim :D Do postaci, którą przedstawiłaś ardzo to pasuje ;) Szkoda, że tak okłamuje Severusa, kolejna osoa w życiu... Fajnie, że Harry i Hermiona są tak lbisbko, ale szczerze aż się we mnie gotuje, gdy są tak lisko xD ZA BlISKO! ;_; WYWOŁUJESZ GŁĘBOKIE EMOCJE XD
    Co tam jeszcze szczególnie mi się podoało... Ach, że Nietoperek i Grangerówna ciągle zwracali na siebie uwagę ^^ Oj to było boskie :D
    ogólnie rozdział mi się bardzo podobał, a na co zwróciła największą uwagę, to już wiesz ;) A i jeszcze że Minister jest po czarnej stronie :D

    Życzę weny ;)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial cudny.... Czekam na kolejny. Pozdrawiam Tora no Hana. Zapraszam na mojego bloga www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział wspaniały ;)

    Zapraszam na: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko, Romilda...? CHYBA ŻARTUJESZ. NIE. NIE. NIE!!!!!
    O Boziu. Grrr... od reraz jest moim wrogiem nr 1 xD
    No i dobrze, przypatruj się Granger uważnie, to może zobaczysz, ślepy ośle, jaka jest inteligentna, mądra, ładna...
    No i zakończenie... Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń